Mercedes W201, czyli klasyczna 190tka z dodatkową literą E oznaczającą zastosowanie wtrysku paliwa zamiast gaźnika. Auto napędza silnik o pojemności 2.3 litra, moc 132 koni przenosi na koła 4-biegowy automat, który pozwala wyluzować się nawet w godzinach szczytu. Karoseria projektu włoskiego designera Bruno Sacco w wersji poliftowej z tak zwaną szeroką listwą, umożliwiającą dwu-tonową konfigurację nadwozia znaną z wyższych klas Mercedesa – tutaj srebrno-szara.
Samochód jest w 100% zgodny z VIN, a na wyposażeniu dodatkowym możemy znaleźć takie udogodnienia jak:
-elektryczne lusterko pasażera,
-elektryczne szyby,
-szyberdach,
-aluminiowe felgi „Gullideckel 16”
-lampkę nad tylną kanapą.
Do samochodu dokładam także widoczny na zdjęciu kapelusz (według legendy bardziej doświadczeni Niemcy zwykli wozić tam papier toaletowy, tak na wszelki wypadek). Samochód cechuje zupełny brak rdzy, jedyny, widoczny na dokładniejszych zdjęciach rdzawy fragment na tylnej klapie powstał jeszcze przed przyjazdem do Polski, został zabezpieczony i nie postępuje dalej. Auto posiada oryginalny, pierwszy lakier na całej karoserii (odczyt czujnika lakieru 100-120 mikronów), stąd kilka odprysków czy zadrapań świadczących o bezwypadkowej historii.
Podwozie zostało zabezpieczone w firmie Krown (zabezpieczenie odświeżone w listopadzie 2019) przezroczystą substancją olejową, a nie żadnym bitumexem, dzięki czemu można spokojnie docenić jego stan bez obaw, że korozja kwitnie pod spodem.
Co, przynajmniej na mnie, także zrobiło wrażenie to stan zachowania uszczelek (nadal uginających się pod delikatnym naciskiem) i kompletna cisza podczas pracy szyberdachu czy szyb bocznych. Także stan mechaniczny nie pozostawia nic do życzenia. Na przełomie lutego i marca wymienione zostały tarcze i klocki przednie oraz wykonany serwis „olejowo-filtrowy”. Zarówno zawieszenie, jak i elementy napędowe pracują prawidłowo, bez niepokojących dźwięków. Skrzynia biegów czasem szarpnie, jak to w klasycznym Mercedesie.
Za kadencji poprzedniego właściciela wymienione zostały przednie amortyzatory, poduszki silnika oraz wyregulowany mechaniczny wtrysk (+ parę mniejszych rzeczy jak uszczelki, świece). Z rzeczy do zrobienia, można odświeżyć felgi i dla wymagających jeszcze podregulować K-Jetronica, bo czasem na ciepłym mu się zdarzy nie wskoczyć na wyższe obroty przy odpaleniu (1200/1500 i dopiero na 900), tylko skokiem 600-900. Różnica w przebiegu widniejącym w ogłoszeniu oraz na zdjęciu zegarów wynika z ich wymiany na nowe przy stanie licznika w okolicy 135.000 km – operacja ta została wpisana jeszcze w niemiecką książkę serwisową i sądząc po stanie zachowania 190tki przebieg 238 tysięcy jest prawdziwy, a samochód bez zająknięcia (chyba że z zachwytu) przechodzi badanie techniczne.
Auto zostało kupione od pasjonata, który załączył pełną dokumentację serwisową, dwa dodatkowe kluczyki i trzy książki modelowe. Wszystko to do przekazania w ręce nowego właściciela. Obecny właściciel przejechał Benzem 7,5 tysiąca bezawaryjnych kilometrów. Mercedes doskonale nada się jako początek przygody z klasykiem, ale także sprawdzi się w roli „daily” dla osób, które jak ja nie do końca przekonały się do skomputeryzowanych aut.
W zeszłym miesiącu został wymieniony tłumik końcowy z takiego kończącego się dwururką (od rocznika 91-) na taki z pojedynczą (do 91). Poprzedni był naprawiany i telepał przy ciasnych nawrotach. Stąd różnica na zdjęciach aparat – telefon.
Te pierwsze wykonane w kwietniu.
Zapraszamy do oględzin!